- Wstawaj Alex!!- obudziły mnie krzyki a raczej nie tylko
krzyki. Leżało na mnie 6 dość ciężkich ciał.
- Złaście ze mnie!- nawet nie mogłam nic powiedzieć. Trudno było bo mnie mocno
przygniatali- nie mogę oddychać- oni momentalnie ze mnie zleźli
- Dziękuje a teraz mogę iść dalej spać.- powiedziałam i zakryłam się cieplutką
kołdrą.
- Ale Alex jest 7 rano. Musimy iść do szkoły!- zaczęli lamentować mi nad głową i
zdjęli ze mnie kołdrę.
- Popełniliście błąd! Zemszczę się!- powiedziałam i wstałam z tego miękkiego i
ciepłego łóżka- Teraz won zejdę za 10 minut!- oni posłusznie wyszli z mojego
pokoju. Jej chwila błogiego spokoju. Powoli weszłam do łazienki, zdjęłam z
siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wyszłam, szybko zrobiłam
delikatny makijaż, ubrałam się i wzięłam ciężką torbę. Kiedy zeszłam na dół,
chłopaki już na mnie czekali.
- Minęło 15 minut!- powiedział Liam
- Daddy ale żeby tak wyglądać- wskazałam na siebie- potrzeba więcej niż 10
minut
- Taa bo musisz gdzieś ukryć potwora- powiedział Malik
- Z rana się nie kłócę! Masz szczęście- mruknęłam pod nosem i poszłam do
kuchni. Szybko zjadłam jakiegoś batonika i poszłam do wozu
- No dobra to jak jedziemy?- spytałam patrząc na dziwnych ludzi siedzących na
schodach.
- Ja, Zayn, Harry i Niall jedziemy z tobą-powiedział mój słodki do bólu
braciszek
- A ja z Louisem jedziemy jego autem-dokończył Liam
- Ale to któryś siedzi komuś na kolanach- stwierdziłam kierując się w stronę
samochodu.
- Dobra to ja jadę z Lilo- powiedział brat i dał mi całusa w policzek
- Ty ale my się za 5 minut widzimy. Od kiedy ty mnie tak kochasz? Kim jesteś i
co zrobiłeś z moim bratem!- krzyknęłam a on się popatrzył na mnie jak na
debila. I znów wraca im to spojrzenie. Zasłużę kiedyś na normalne, proste
spojrzenie od normalnych, prostych ludzi? Nie ponieważ ja nie znam normalnych
ludzi. No cóż takie życie…
- Dobra jedziemy.- powiedziałam wsiadając. A te dekle znów zaczęły się bić kto
koło mnie usiądzie.
- Ej! Koło mnie siada Niall. W końcu musi mi coś powiedzieć.- oni przestali się
bić a Niall wsiadł sobie radosny. Może ja zostanę trenerką psów. Dobrze mi
idzie z tymi pupilkami.
- Niall gadaj co to za Vanessa?- powiedziałam
a on na samo imię się zarumienił. Zaczął nawijać jak katarynka. Miał
przy tym taki wielki smile, że aż było miło słuchać.
- A na koniec powiem, że chodzi z nami do szkoły, czego dowiedziałem się
wczoraj na naszej
pierwszej randce. Ale super co nie? Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę.
- Niall ale nie zapominaj o nas! Bo się obrażę jak to zrobisz.- udałam, że się
obrażam. Ten zrobił słodką buźkę i powiedział
- Oj Alex jak bym mógł o was zapomnieć. – popatrzył się na mnie tymi
niebieskimi oczami. Ładne nie powiem, że nie.
- No dobra- powiedziałam a ten się ucieszył. Zobaczyłam, że podjeżdżamy pod szkołę,
więc oznajmiłam im to – Oto wasza nowa szkoła.- oni rozdziawili buźki tak
szeroko, że cała butelka wódki by się tam zmieściła.
- Ta wiem trochę mała…- oni myśleli, że żartuje ale ja chodzę do tej budy dwa
lata i dla mnie jest ona mała. Nasza szkoła była, starym, ceglanym budynkiem.
Wyglądała jak internat i kiedyś nim była. Okna są małe, staroświeckie i
pomalowane na biało, jednak farba powili schodziła. Zaparkowałam na swoim
miejscu a na mnie czekała już Vicky z Lea . Kiedy już wysiadłam one przywitały się
ze mną. Po chwili oczy zrobiły się im większe i powiedziały a raczej krzyknęły
- Wiej!- zaczęły uciekać. Nie zrozumiałam o co im chodzi aż się nie obejrzałam.
Na nas a raczej na chłopaków biegło multum dziewczyn z naszej szkoły. Zaczęłam
biec a chłopaki poszli w moje ślady. Ta cała scena wyglądała jak z jakiegoś
filmu. Kiedy wreszcie udało nam się przed nimi uciec, był już środek 1 lekcji.
A co mnie to teraz matma więc nawet lepiej. Nasze miejsce ukrycia było dobre
ponieważ była to męska ubikacja, więc żadna dziewczyna by tu nie weszła. No
oczywiście oprócz mnie.
- Chwila.. A po co ja uciekałam?- oni zaczęli się ze mnie śmiać- Taa bardzo
śmieszne. Dobra ja lecę mam teraz matmę. Ja lecę. Pa
- Czekaj!- zawołał Malik
- Co?- spytałam otwierając drzwi
- Mam z tobą lekcje- powiedział i uśmiechnął się szyderczo.
- Zrobiłeś tak specjalnie- powiedziałam i wyszłam z niej no i na kogo wpadłam.
No na Zack’a. Super, jeszcze tego mi brakowało.
- Czyżbyś zmieniła płeć?- powiedział i się głupio uśmiechnął
- Nie.. Ja… Byłam tam z moim chłopakiem!- powiedziałam i przyciągnęłam Malika
do siebie. On zrobił wielkie oczy a po chwili zajarzył.
- Tak.. My byliśmy tam razem… no wiesz… Całowaliśmy się- powiedział jak głupek.
Jest piosenkarzem a nie mógłby być aktorem
- Serio? Ty i chłopak z boysbandu? Nie spodziewałem się tego po tobie Alexis.
- Nie mów na mnie Alexis. Mogłeś tak kiedyś mówić. Ale wiesz ja przynajmniej
nie spotykam się z dziwkami za pół grosza. Choć kochanie idziemy już-
powiedziałam i wzięłam Zayn’a za rękę. Ten się zarumienił i poszedł za mną. Ja
będę musiała wyparzyć rękę. Kiedy już całkowicie od niego odeszliśmy puściłam
tą ohydną rękę, w sumie było nawet fajnie. Nie,
nie było.
- No no… teraz musimy być parą.- powiedział zadowolony
- Nie musimy. Tylko na jego oczach.-powiedziałam trochę wkurzona. Ten objął
mnie ramieniem i powiedział
- No to… Witaj skarbie- ja strzepnęłam jego ramię i złapałam go za nią.
- Słuchaj jeszcze raz tak zrobisz a tą rękę będziesz miał złamaną w 5
miejscach. A potem dopilnuje żebyś nie dostał znieczulenia na operacji.-
powiedziałam i puściłam tę jego ohydną rękę. On miał wzrok jakby zobaczył
ducha. Kiedy chciałam wejść do sali akurat zadzwonił dzwonek. No super… Będę
miała burę od ojca… boże co ja gadam nawet tego nie zauważy… Dobra następną mam
biologię.
Malik dobiegł do mnie.
- Po co za mną leziesz?- odwróciłam się do niego
- No bo mam z tobą lekcje. Zapomniałaś?- spytał z tym swoim grymasem na twarzy.
Jak ja go kiedyś dorwę to nie wstanie. A ta buźka mnie już wkurza.
- Super. No tak zapomniałam. Masz się do mnie nie odzywać…. O kurwa…-
przypomniałam sobie o jednym małym szczególe dotyczącym biologi, angielskiego i
fizyki….
- Co?- spytał zaskoczony Malik
- Jest małyyy problem, który mnie cholernie wkurza.
- No jaki?!- spytał zniecierpliwiony
- Chodzimy na lekcje z Zackiem i musimy tam też udawać… Pa…Pa
- Parę! Geniusz z ciebie żaden.
- Się odezwał Enstain – stwierdziłam a ten wywrócił oczami.
- Cześć miśki- usłyszeliśmy znajome nam głosy
- Hej kotki- odpowiedziałam a Harry aż podskoczył do góry z bananem na twarzy-
Spokojnie Hazza nie ma tu kotów- powiedziałam a on miał odwróconą podkówkę.
- Alex a co ty taka smutna i wkurzona?- spytała
Vicky
- Alex.. Kochanie powiedz im w co się wkopała- Zayn się odezwał zakładając ręce
na klatkę piersiową.
- Zayn zamknij japę!- niemal że krzyknęłam
- Alex o co mu chodzi?- spytała Lea
- No bo.. uciekaliśmy przed fankami…. Musieliśmy się schować w męskim kiblu… A
jak wychodziłam wpadłam na Zack’a…. I wiesz.. Akurat… Zayn wychodził i
powiedziałam, że jest moim chłopakiem… i że się tam… obściskowaliśmy…
- CO?!- powiedzieli wszyscy razem a te słodkie głupole dopowiedziały- Kto
to jest Zack!?
- Nie ważne.- powiedziałam to z dziewczynami razem jak jakiś chórek.
- Ale wy macie razem tyle lekcji… A skoro o wilku mowa. Patrzcie kto idze.-
wszyscy się odwrócili a tam szła Lexi ze swoją świtą i Zackiem. Werdna zołza z
wrednymi sobowturami… i on ten bydlak pieprzony. Zayn szybko zareagował i
położył na mnie ten jego ciężkie i wielkie ramie. Muszę to wytrzymać.. Jeszcze
kilka sekund… Nigdy się przy nas nie zatrzymują. Ale dziś postanowili inaczej.
Cholera
- No no.. Nasz mała brzudula znalazła sobie gwiazdkę popu. Jakie to słodkie-
powiedziała Lexi. Normalnie chciałam jej teraz przywalić.
- No no.. Nasza mała dziwka też by tak chciała- powiedziałam najsłodszym głosem
jakim umiałam, żeby ona zrozumiała.
- Jonson.. Jak wiem mam to co ty byś chciała mieć..- o robi się ostro.
Zaczynamy nazwiskami do siebie mówić
- Jackson.. Zaliczyłam już ten rozdział życia.. Tak samo jak ty wszystkich
chłopaków w szkole- chłopaki i dziewczyny zaczęli się śmiać a Lexi z oburzenia
odeszła. Kiedy to zrobili, strzepnęłam rękę Malika ze mnie.
- Dałaś jej popalić.-powiedział Malik.. Chyba zacznę się do niego
przyzwyczajać. Albo i nie- Ale z niej laska!
- CO?! Lepsza ode mnie?!- spytałam podchytliwie
- No pewnie! Co ty sobie myśli….AUA- powiedział kiedy walnęłam go w brzuch. On
oczywiście zgiął się w pół. – Za
co to? – spytał jak niewinny człowiek.
- Za to, że mówisz że Lexi Jackson, mój największy wróg, jest niezłą laską! Myślałam, że poprzesz mnie!
Albo przynajmniej nie powiesz tego na głos. - powiedziałam i sobie poszłam bo
zadzwonił dzwonek. Nie szłam na lekcje… Nie wiem dlaczego ale coś we mnie pękło
jak to powiedział.. Tak jakbym coś do niego czuła.. Nie to nie możliwe. Kiedy
doszłam na parking, wsiadłam do wozu i ruszyłam. Strażnik nawet nie próbował
mnie zatrzymać. Wiedział, że to nie ma sensu, bo i tak pojadę. Na początku nie
wiedziałam gdzie chce jechać. W końcu wiedziałam gdzie. Pojechałam do warsztatu
ale musiałam jechać okrężną drogą, ponieważ ojciec mógłby zobaczyć moje auto i
co by to było. Telefon dzwonił i dzwonił. Miałam tego dość więc wyłączyłam
telefon. Błoga cisza.. Weszłam do warsztatu a tam Tom już grzebał w aucie
jakiegoś klienta. Kidy usłyszał, że weszłam przestał naprawiać Audi i
uśmiechnął się do mnie ale zszedł mu kiedy mnie zobaczył. No nie dziwie się.
Rozmazany makijaż, czerwona buzia od płaczu i boląca głowa chociaż tego nie
widzi
- Ej co się stało?- spytał wycierając ręce w szmatę.
- Nic.. Ja po prostu nie wiem co się w ogóle ze mną dzieje- powiedziałam i usiadłam na krzesełku.- A poza tym co ty się
mną interesujesz? Nawet się nie znamy…
- Tak ale mogę pomóc ślitnotce w kłopotach- jaki on czarujący- i kumpeli z
warsztatu. – powiedział i przykucnął przy mnie podając mi chusteczki. Wzięłam jedną i otarłam oczy.
- No opowiadaj- powiedział a ja jak na spowiedzi zaczęłam mu wszystko mówić. Po
jakiejś godzinie skończyłam a on miał dziwną minę. Jakby rozumiał ale nie
rozumiał.
- No więc znasz już całą historię.-powiedziałam i znów wytarłam nos
- Emm…więc.. Wiesz co? Ja chodzę też do tej szkoły więc możesz trzymać się ze
mną. Omijać ich i będzie dobrze.
- Ty chodzisz ze mną do szkoły?- zdziwiłam się trochę bo nigdy go nie
widziałam.- Nie widziałam cię nigdy.
- No właśnie. Jestem jak duch, nikt mnie nie widzi w szkole.
- No dobra. To co bierzemy się za Audi?- przytuliłam go i poszłam się przebrać.
Podeszłam do mojej szafki, wyciągnęłam białą bokserkę i luźne czarne dresy.
Włosy związałam w luźny kok i podeszłam do samochodu.
- No dobra to co tutaj mamy?- spytałam Tom’ a
- Nic wielkiego. Tylko tyle, że trzeba wymienić chłodnice. Już jest wyjęta
teraz tylko muszę zamontować. Chcesz to zrobić?
- Pewnie.- wzięłam od niego klucz i zajęłam się samochodem. Oczywiście chłopak
przyniósł mi sprzęt.
- Nie trzeba było. Dała bym radę sama. Ale dziękuję- powiedziałam i się miło
uśmiechnęłam do niego. Po godzinie czy półtorej czasu nie liczę, wróciłam do
domu. Oczywiście Tom mnie odprowadził po same drzwi. Jaki on miły
- Dobranoc.
- Tak wcześnie?- trochę to było dla mnie dziwne jakaś 17 po południu a on do
mnie dobranoc.
- Mówię teraz bo potem nie mam jak. Nie mam twojego numeru.- powiedział a ja
nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc podałam mu numer. Jakiś taki
uśmiechnięty był. Jeszcze raz się pożegnaliśmy, czekałam aż trochę odejdzie od
domu i otworzyłam drzwi. Na ziemię upadło 8 osób..
- Podsłuchiwaliście!- ryknęłam na nich kiedy Ci się podnosili- Małpy-
powiedziałam i przeszłam nad nimi. No przynajmniej się starałam bo Harry złapał
mnie za nogę i przewalił na nich.
- Głupku co ty zrobiłeś?!- powiedziałam śmiejąc się bo cała ta sytuacja była
sama w sobie śmieszna. Po chwili w moje ślady poszła reszta. Spojrzałam na gębę
Malika i nie czułam złości. Było ok, w sumie nie wiem po co się wtedy wściekłam
na niego. Nie jesteśmy razem, nie podoba mi się a ja mu.
Nachyliłam się do niego i szepnęłam
- Przepraszam- on przez chwilę nie wiedział o co kaman, ale rozjaśniło mu się.
Normalnie widziałam jakby mu się lampka nad głową zapaliła. Odszeptał mi
- Ja też Cię przepraszam- pokiwałam głową i wstałam.
- A ty gdzie?-spytali niemal jednocześnie
- No nie będę leżeć na ganku jak jakiś debil.- zrozumieli o co chodzi. Ludzie
przechodzący obok patrzyli się na nas jak na jakiś obłąkanych ludzi. Wstali
niemal od razu i weszliśmy do domu.
- Jeszcze raz zostawisz nas na pastwę losu z tymi kretynami to cię
zabije!-powiedziała Vick a Lea potwierdziła kiwając głową.
- Oj przepraszam!- powiedziałam i je przytuliłam
- Ej!- krzyknęli jednocześnie chłopcy, my tylko cicho zachichotałyśmy. Nagle
odezwał się Niall
- To kto robi kolację? Nie ja!- po nim ruszyło następnie „Nie ja!” i wypadło na
mnie i Louis’a.
- Dobra.. To będzie… Spaghetti?- spytałam a Niallowi aż się buźka powiększyła.
Zagonił nas do kuchni i sobie poszedł. No oczywiście w lodówce nie było nic. No
nieźle.
- To chodźmy na zakupy- powiedział Lou.
- Nie gadaj na serio?- powiedziałam biorąc kluczyki. Ten zorientował się o co
chodzi i poczłapał za mną. Wsiedliśmy do samochodu. Podejrzewam, że tamci nawet
nie usłyszeli trzaśnięcia drzwiami. Całą drogę Lou mówił mi coś tam o ich
karierze, jego życiu itp. Niektórymi historiami mnie rozśmieszył, że prawię
jakąś babcie na ulicy potrąciłam. Zaczęła na mnie krzyczeć i machać torebką.
Szybko odjechałam. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Ja zaparkowałam, a
Louis w tym czasie poszedł po wózek. Doszłam do niego i ruszyliśmy na „łowy”.
Mieliśmy już wszystko oprócz klusek. Lou poszedł po nie przy okazji tykając
jakąś babcie. Ta zaczęła na niego krzyczeć, że jest nie wychowany itp. On
zaczął sobie iść a ona za nim. Wzięłam te kluski i poszłam za nimi. Kiedy
doszłam do kasy zobaczyłam Lou, którego goniła ta babcia. Nie wiedziałam, że
one umieją takim sprintem biegać. Zapłaciłam przemiłej kasjerce i zaczekałam na
Lou przy wyjściu. Kiedy dobiegł był cały zdyszany i mokry. Oj kondychy to on
nie ma. Spytałam o babcię a ten wskazał na ochroniarza. Coś krzyczała na niego
a on na nią. W końcu została ona wyprowadzona z marketu. Kiedy zobaczyła
chłopaka, oczy jej się powiększyły i już chciała go złapać ale go nie było. Się
musiał zmyć. Poszłam więc do samochodu a tam czekał już uciekinier
- Ładnie to tak z babcią się ganiać? No wystarczyło pogadać, żeby ją poderwać-
uśmiechnęłam się ale temu chyba nie było do śmiechu. Jednak kiedy wsiedliśmy a
on odzyskał oddech zaczął się śmiać w niebo głosy.
- Czemu się ryjesz?- spytałam bo jakoś tego nie rozumiałam
- No z całej tej sytuacji i..- jakoś to powiedział
-I?- spytałam ruszając. Kiedy już wyjeżdżałam wyjąkał
- I zostawiłaś zakupy na parkingu!- wykrzyczał przestając się śmiać.
Zahamowałam i prawie jakiś gość we mnie nie wjechał. Się zaczął wkurzać i
trąbić. Zawróciłam i podjechałam po zakupy. Wciągnęłam je i rzuciłam na Louis’a.
Jakoś je złapał. Alleluja. Reszta drogi minęła nam w milczeniu, no prawie.
Tomilsnon co chwila się śmiał. Kiedy dojechałam do domu, zostawiłam auto na
podjeździe i poszliśmy do domu. Od razu wszyscy się na nas rzucili
- Boże jak dobrze, że żyjecie! O jedzenie!- krzyknął blondynek
- Ej o co mu chodzi?- spytałam
- Baliśmy się o Was! Nie było was nigdzie.- wytłumaczyła Vick
- Wiesz gdybyście słuchali co się dzieje w otoczeniu to byście wiedzieli-
powiedziałam wchodząc do kuchni. Paskowaty poczłapał za mną. Wypakowałam zakupy
i powiedziałam do niego
- Ja zrobię sos a ty ugotuj kluski- ten się na mnie popatrzył jak na wariatkę
- Czemu nie na odwrót!?-spytał
- A umiesz zrobić sos?- spytałam nie dowierzając w jego umiejętności
- Tak! Daj mi szansę- zrobił minkę szczeniaczka. No i mu pozwoliłam. Zaczął
pichcić a ja ugotowałam w tym czasie kluski. Gdy skończyliśmy krzyknęłam
„Obiad”, usłyszeliśmy tupoty a ziemia się zaczęła się trzęś. Przestraszyliśmy
się ale kiedy 9 zgodnych buziek usiadło przy stole byliśmy zgodni. Melody miała
pogodny wyraz twarzy nawet jak na to, że siedziała koło Zayn’ a. Myślałam, że
zrobi aferę. Postawiłam miskę na stole a Niall rzucił się i to dosłownie na
jedzenie. Liam zatrzymał go na czas. Wszyscy zrobili głośne „Uff”. Nakładali
wszyscy sobie po kolei tylko ja nie nałożyłam sosu. Kluski się skończyły i sos
też. Jak jakieś roboty wszyscy razem wzięli do buzi jedzenie i natychmiast je
wypluli.
- Co wyście ugotowali?- spytała nawet spokojnie Vicky
- Nie ja robiłam sos. Pytajcie Louis’a co on tam dodał- powiedziałam a oni
spojrzeli na mnie! Mnie zamiast na jego!
I to jeszcze z wyrzutem na twarzy!
- Czemu dałaś mu gotować?- spytał Harry
- Bo nie wiedziałam, że nie umie gotować!- zaczęłam się bronić
- Ale on jest fatalnym kucharzem- powiedziała Vick i przy okazji dodała- Bez
obrazy skarbie. – słodko się do niego uśmiechnęła a on odwzajemnił to.
- To ja dzwonię po pizzę… Halo Christian?- Liam mówił już do słuchawki. Odszedł
od nas bo za głośno się kłóciliśmy. W końcu uciszyła nas Melody
- Zamknijcie się!!! Mam dość tego wrzasku!- popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem
na twarzy. Jak taka mała osóbka potrafi tak krzyczeć. Max podszedł do niej i wziął
ją na ręce.
- No dobra mała już nie krzycz. Obiecujemy, że nie będziemy się kłócić. Ok?
- Dobra.. Ale chce coś za to, że się kłóciliście.
- Sprytna jesteś- podeszłam do brata- To czego chcesz?
- Hmm… Koleżanki przyjdą na nocowanie i….
- I?- spytaliśmy razem
- Wszyscy chłopacy w tym domu, oprócz taty będą nam usługiwać.- uśmiechnęła się
sprytnie i z satysfakcją wygranej
- Nie!- krzyknęli chłopcy
- Musicie jeżeli nie chcecie mieć wyrzutów sumienia przez tę małą.- powiedziała Lea
wskazując na dziewczynkę. Ta zrobiła psie oczka i oni ulegli. Była 21, więc
powiedziałam do Mel
- Idź spać kochanie- dałam jej buziaka a ona się skrzywiła- Nie chce słyszeć „Nie”.
– dała wszystkim buziaka ale ominęła Zayn’ a i poszła do siebie.
- Nie wiem jak wy ale ja się muszę przed jutrem spić- powiedział Harry padając
na kanapę a Zayn i Louis pokiwali głowami.
- Dobra wchodzę w plan. – powiedziałam
- Jak powyżej- potwierdziły dziewczyny a Liam i Niall się zgodzili. Poszliśmy
się przebrać po godzinie byliśmy gotowi. Ja, Vicky i Lea byłyśmy gotowe przed
chłopakami. Po jakiś 10 minutach zeszli na dół odpicowani lepiej niż my.
- Dobra limuzyna czeka- powiedział Liam a my zrobiłyśmy wielkie oczy.
- Na chuj nam li..?- nie dokończyłam bo Vicky zakryła mi usta. Ugryzłam ją-
dobra może być fajnie- dokończyłam. Kiedy dojechaliśmy pod klub roiło się od ludzi.
- Nigdy tam nie wejdziemy- stwierdziła Lea
- Zapomniałaś o jednym skarbie- powiedział Harry- Jesteśmy sławni i mamy
znajomości. – wysiadł a my za nim. Coś zaczął szeptać do ochroniarza i
weszliśmy.
Bawiliśmy się zajebiście. Ktoś tańczył na stole… Dość dużo wypiłam.. Po 15
kolejkach urwał mi się film.
Obudziły mnie krzyki
- Gdzie my kurwa jesteśmy?
--------------------------------------------------------------------------------
No i jest rozdział 7 :D przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale
a) Nie miałam czasu
b) nie miałam weny :(
Ale jest i to mnie cieszy ale taki trochę krótki i denny. Ale ocenę zostawiam Wam <3
Pozdrawiam Cassie xoxo
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper!!! Czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
Ej!
OdpowiedzUsuńW takim momencie ?
Za co -.- ?! super blog i w ogóle spadam z krzesła jak nie które kwestie czytam lub jak są jakieś sytuacje .
Serio :D
ps. ja też piszę opowiadanie tylko na razie jest prolog ;/
ale co tam :D
czekam na następny ;p
zayebiste!
Lubię kończyć w takich momentach :3 Dzięki i sama czasem spadam z krzesła czytając moje wypociny. Chętnie wejdę na twojego bloga :D Ciesze się, że Ci się podoba :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog Cassie
OdpowiedzUsuń