środa, 28 listopada 2012

Rozdział 15 - "Patrzcie!"

<Vicky>
Siedziałam na spokojnie wtulona w Louis' a który całował mnie co chwilę w głowę, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Halo?- spytałam, ponieważ numer był nie znany.
- Czy przy telefonie Victoria Black?- zaczął jakiś męski głos a w tle słyszałam śmiechy i krzyki.
- Tak, o co chodzi?- spytałam odsuwając się od Lou na co on się zasmucił i zaczął się do mnie przysuwać i całować po szyi. Od razu go odepchnęłam, bo facet po drugiej stornie słuchawki zaczął coś mówić
- Czy mogła by Pani przyjechać po gromadę pijanych debili, którzy właśnie usiłują zdjąć mi spodnie? Kurwa... Zostawcie mnie!- zaszokowało mnie to a Tomilson jeszcze bardziej stał się nachalny na moją szyję.  Wstałam z kanapy, a wtedy Tommo wyjebał się na ryj spadając z kanapy. Chciałam parsknąć śmiechem ale nie mogłam... W końcu to mój chłopak... Nie no kłamie, zrobiłabym to ale gadałam z kimś przez telefon.. A właśnie....
- To gdzie oni są?- spytałam zaciekawiona
- Emm... Wie Pani może gdzie jest klub Rockster plaza?
- Na drugim końcu miasta..- powiedziałam zrezygnowana z jakiejkolwiek chęci jechania tam po nich. Znam tę okolicę... już kilka razy bywałam tam po tych downów.- Będę za niedługo. - powiedziałam do faceta i rozłączyłam się, następnie podniosłam płaczącego już Lou z podłogi i mocno pocałowałam w usta. Ten momentalnie przestał płakać i spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich dwie, mocno iskrzące iskierki miłości. Nie wątpliwie mocno mnie kocha i każde odtrącenie go przeze mnie wywołuje u niego ból, strach, panikę i łzy. Zrobiło mi się go żal, ponieważ nie raz odtrącałam go z powodu złego samopoczucia lub innej cholery. Jeszcze raz pocałowałam go namiętnie i obiecałam sobie, że jakoś mu to wynagrodzę. Założyłam buty, wzięłam kluczę od auta i wyszłam. Po chwili oprzytomniałam, że oni jechali tam autami, więc wróciłam się po Louiego i napotkałam go bawiącego się swoim brzuchem razem z Harrym
- Boże jakie dzieci - pomyślałam i uświadomiłam sobie że Styles' a lepiej też wziąć ze sobą.- Ruszajcie się, jedziemy po bandę debili- na co Harry zareagował wielkim śmiechem a Lou zaczął zakładać buty.
- Harry co jest?-spytałam kiedy ten się opanował.
Minęła chwila zanim wyżej wymieniony zastanowił się nad odpowiedziom... Miałam nadzieje, że wymyśli chociaż sensowne kłamstwo. Ale nie on zebrał się na odwagę powiedzieć coś tak głupiego
- Nie mogę jechać ponieważ Liam mi nie pozwala wychodzić z domu po 23 a jest 1 nad ranem.- chociaż faktycznie uświadomił mi, że jest taka oto godzina ale wypowiedź była na tyle głupia, że wpadłam w straszliwy śmiech. Kiedy na szczęście się opanowałam, wzięłam Styles' a za ucho i zaciągnęłam go do auta trzaskając przy tym drzwiami od domu. Uświadomiłam sobie, że nie powinnam tego robić dopiero wtedy gdy wszystkie światła w domu się pozapalały. Wsiadłam do auta i ruszyłam.
Jechaliśmy tak przez ciemne już uliczki Londynu kiedy Tomilson wpadł na pomysł by włączyć radio na jakaś stację z Horrorami. Harry zaczął płakać już po pierwszej historii a Lou wyłączył stację po drugiej. Po chwili, kiedy Hazza się opanował, chłopaki spytali mnie czemu nie bałam się ani jednej opowieści
- Proszę Was... Żyję z Alex pod jednym dachem praktycznie od dziecka... To jest jeden wielki horror. Chyba nic mnie już w życiu, dzięki niej, nie przestraszy.- faktycznie tak jest. Pamiętam jak pewnego dnia zostaliśmy sami w domu, bo nasi ojcowie wybrali się na jakąś charytatywną imprę. Mieliśmy wtedy może z 6 czy 7 lat. Alex wpadła na pomysł puszczenia jakiegoś horroru... Chyba "milczenie Owiec" Miała przy tym taką minę, jakby była szalonym naukowcem. Wiedziałam, że coś kombinuje... Dziewczyna zniknęła już w połowie filmu... Mnie to zaciekawiło a Max był tak wciągnięty w oglądanie filmu, że o mało nie zsikał się na wieść że Alex zniknęła. Zastopowaliśmy film, złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w głąb domu. Do głowy nam nie przyszło żeby zapalić światło. Powoli szliśmy korytarzem i nagle coś a raczej ktoś wyskoczyło przed nami z siekierą i maską na twarzy. Max i ja zaczęliśmy wrzeszczeć jak opętani a osoba stojąca przed nami... śmiać... I to nie tak złowieszczo tylko zabawnie.. śmiała się z nas... Skąd wiem że to ona? Bo słychać to było po tym. Następnie osoba ta ze śmiechu przewróciła się i zaczęła się tarzać się ze śmiechu, pod nogami poczułam ciepłą, lepką substancję. Od razu to rozpoznałam i moje pierwsze w życiu conversy poszły na śmietnik. Max od tamtej pory jest przeze mnie szantażowany. Podeszłam do tej osóbki i zobaczyłam dwa jasne kucyki, mały nosek i charakterystyczne dla Alex usta. Kopnęłam ją w łydkę a ta nadal się śmiała. Nagle usłyszałyśmy krzyk Max' a i spojrzałyśmy w tą samą stronę. Stali tam dwoje tędzy mężczyźni z piłami w rękach. Zaczęliśmy krzyczeć i uciekać ile sił w nogach a Alex przewróciła się jeszcze na start w sikach Max'a przez co bardziej goniła go niż uciekała przed tymi facetami. Oni śpieszyli za nami i nagle ktoś zapalił światło. Alex znów się śmiała, choć była cała w sikach. Podeszła do facetów a jeden wziął ją na ręce. Potem okazało się, że byli to nasi ojcowie, którzy uknuli to razem z Alex. Przez tydzień ojciec kupował mi różne rzeczy byle bym się na niego od obraziła. Alex miała gorzej, obraziłam się na nią ja, Max a jej ojciec stwierdził, że może to było zbyt drastyczne jak na 5 lub 6 latki (bo dokładnie nie pamiętam) i miała karę. Od tej pory niczego się nie boje... gorzej z Maxem był na dwóch terapiach byle tylko się już nie bać i o dziwo udało się.  Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk Harrego
- Paczcie! To ci nasi idioci!- i wskazał swoim paluchem na grupkę pijaków siedzących na ziemi i kręcących butelką od wódki.
- Ja pierdole- powiedziałam sama do siebie i zaparkowałam koło nich. Wysiedliśmy z auta a ja od razu podbiegłam do Alex.
- Boże coś ty zrobiła?- popatrzyłam na moje buty które miała na sobie. Chyba myślała że mówię do niej
- Mi nic.. Po prostu się trochę nawaliłam
- Nie mówię o tobie! Moje buty!- powiedziałam i pociągnęłam je tak, że Alex położyła się na asfalcie i krzyknęła
- Kurwa! Moja noga! Vicky puść mnie! Ale to już! Bo jak ci przyłożę to nie będzie ci tak do śmiechu!- spojrzałam na nią spod łba
- Jesteś pewna że jesteś nawalona?- spytałam bo jeżeli mówi takie rzeczy to w to nie za bardzo wierze. Ta popatrzyła się na mnie jak na debila i powiedziała
- Nie nie jestem trzeźwa
- A odkąd to używa się takich słów kiedy jest się nawalonym?- spytałam i pomogłam jej wstać. Dziewczyna popatrzyła się na mnie i powiedziała
- Nie nie jestem nawalona ale bądź cicho.
- Oszukiwałaś!- krzyknęłam a ta wskoczyła mi na plecy.

<Alex>
Kiedy zaczęła wrzeszczeć że oszukiwałam wskoczyłam jej na plecy i zakryłam usta ręką.
- Zamknij się- szydziłam przez zęby żeby nikt nie słyszał. I tak Harry i Louis podnosili z ziemi resztę i mieli ubaw kiedy upadali na ryje. Victoria ugryzła mnie w rękę i zrzuciła mnie z siebie. A to cham. Zaczęła uciekać więc ja zaczęłam ją gonić. Już nawet w dupie miałam czy zobaczą że dobrze biegam czy nie. Niestety moje szczęście po północy wynosi zero, więc jak to ja wywaliłam się na krawężniku i nie mogłam wstać.
- Cholera. Vicky pomóż mi!- krzyknęłam do brunetki która była gdzieś na drugim końcu ulicy przy latarni i nie powiem jak wyglądała... no nic... chyba wiecie co mam na myśli... Dziewczyna jak najszybciej do mnie podbiegła i spytała
- Alex co ci jest? Coś z nogą?- po patrzyłam na nią jak na debila i odpowiedziałam
- Nie. Coś z głową.
- To to już wiem od dawna- no miałam jej ochotę przywalić ale jak zwykle nie mogłam. Głównie z tego, że miałam rozwaloną kostkę... Nie no chodzi o to że jest dla mnie jak siostra. Zawsze ją straszę, wkurzam itp. ale i tak ją kocham i ciesze się że ona ze mną jeszcze wytrzymuje.
- Dobra nie ważne. Pomóż mi wstać- jak poprosiłam tak zrobiła i kuśtykałyśmy do samochodu. Od razu odjechałyśmy a te debile się nawet nie zorientowały. Podjechałyśmy pod szpital i Vicky siłą mnie tam zaciągnęła. Wie, że od zawsze nie cierpię szpitali przez mój poród w nim. Kiedy weszłyśmy do środka od razu chciałam wyjść. Mimo że nie pamiętam porodu wiem że to moja wina. Przyjaciółka posadziła mnie na krześle a sama poszła do recjopcjonistki... normalnie jak bym była małym dzieckiem. Nagle podszedł do mnie wysoki mężczyzna i powiedział żebym poszła z nim. Popatrzyłam się na niego jak na debila i spytałam
- Pan Kpi czy o drogę pyta?- facet spojrzał na mnie i powiedział
- Wyszczekana jesteś. Ach tak dawno.. znaczy nie nie... - powiedział i wziął mnie na ręce. Zastanawiało mnie to czemu powiedział "ach tak dawno" Nie rozumiałam tego no ale cóż. Chodzić mi się nie chciało i jakoś nie miałam jak, więc nie opierałam się temu. Facet miał jakieś 35 czy 40 lat, całkiem umięśniony i przystojny nie powiem do tego lekarz, więc dobrze zarabia... Chyba zacznę lubić starszych w szczególności że ten nie miał obrączki. Jasno brązowe włosy świetnie grały razem z jego cudownie niebieskimi oczami i delikatnym zarostem. Facet wniósł mnie do sali i usadowił na łóżku, zdjął but i zaczął oglądać mi kostkę. Robił to tak delikatnie, że w ogóle nie bolało za co bogu wdzięczna jestem. Kiedy stwierdził że jest zwichnięta do sali wpadła Victoria z poprawionym makijażem... no pięknie. Chyba nie pamięta że ma chłopaka....

-----------------------------------------------------------------
Hej :D
Przepraszam że tak długo ale jest :D Mam nadzieje że się spodoba
Pozdrawiam Cassie xoxo

5 komentarzy:

  1. Powiem tylko tyle: *__________________*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Strasznie się uśmiałam!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM TWOJEGO BLOGA . :) boski post . Nie chcę spamować , ale zapraszam na moje , jeden o 1d a jeden z życia wzięty :
    http://cant-stop-this-love.blogspot.com/
    http://znienawidzona-lecz-pokochana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super pisz szybko następny:)
    zapraszam do mnie http://jednokierunkowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super i pisz szybciej ;) Zapraszam także do siebie kocham-zabawe.blogspot.com i love-fun-joy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń